Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Toruńskiej im. bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego

Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Toruńskiej

im. bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego

»   Wyjechałem na praktykę, powróciłem z rekolekcji. – kilka słów o praktyce wakacyjnej

2017-09-18
Wielkie dzieła Pana zakwitają w tajemnicy zawiłej Bożej Opatrzności. (św. Jan XXIII)
Praktyka wakacyjna dla alumnów, którzy ukończyli rok pierwszy, to ostatni temat spowity tajemnicą: zakończywszy pierwszy rok studiów oraz formacji prawie wszystko jest już znane. Rok formacyjny i akademicki w Wyższym Seminarium Duchownym został odkryty, można niejako rzec – zdobyty. Została jeszcze tylko praktyka wakacyjna i alumni drugiego roku będą we wszystkim zaznajomieni (a przynajmniej będą tak się na tym etapie będzie wydawać).

Och, moje zmartwienia nie mogą wyjść poza ten dzień. O jutrze pomyśli Opatrzność. (św. Jan XXIII)
    
Kiedy w maju br. przechodziłem obok tablicy, na której widniała lista propozycji praktyk wakacyjnych, byłem wówczas żywo zainteresowany wieloma z nich, z wyjątkiem jednej – Oazą Rodzin Domowego Kościoła (17 dni ponad 500 km od domu). Istniało także pewne przeciwskazanie, abym udał się właśnie na tę praktykę. Jednak  pewnego pięknego, majowego dnia, podczas egzorty, prowadzący, ks. Andrzej Kowalski, zapytał czy są chętni, aby udać się na ową praktykę. Wówczas pomyślałem sobie: nie wybrałem jeszcze żadnej praktyki, dlaczego nie mógłbym pojechać z Domowym Kościołem? Następnie zgłosiłem się i poszedłem na umówione spotkanie z parą moderatorską. Nie mając wcześniej żadnego doświadczenia z Oazą i Domowym Kościołem wszystko wydawało mi się nowe i niespotykane. Natomiast poznawanie nazw takich jak: diakonia, krąg czy para diecezjalna, moderatorska etc. było dla mnie niczym czytanie po raz pierwszy powieści Tolkiena. Na spotkaniu dowiedziałem się o zakresie moich obowiązków i był to dla mnie pierwszy cios. Pomyślałem sobie, że nie dam rady, a fakt, iż była to moja pierwsza praktyka wlewał we mnie jedynie więcej dramatyzmu.
    
Będziecie bogaci w takiej mierze, w jakiej będziecie liczyć na Opatrzność. (św. Jan Maria Vianney)
    
Dwa dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że kleryk, który ma wyjechać wraz ze mną, niestety nie pojedzie, a jego obowiązki przechodzą na mnie! Nie była to najlepsza wiadomość  w moim życiu. Nadszedł długo wyczekiwany dzień wyjazdu na praktykę wakacyjną. Uzbrojony w różaniec, wodę oraz wielką walizkę pospieszyłem na miejsce, z którego miałem zostać zabrany przez jedną z par Domowego Kościoła. Po dotarciu na miejsce okazało się, że owa para będzie wyjeżdżać w nocy i zabierze mnie ktoś inny. Już na samym początku okazało się, że Pani Danuta i Pan Marian muszą zabrać jeszcze jedną osobę, i w związku z tym zabranie moich rzeczy będzie niemożliwe. Kiedy wsiedliśmy do samochodu byłem szczęśliwy, że już wyruszamy, nie martwiąc się tym, co będzie dalej.

Jezu Ty się tym zajmij!
    
Podczas podróży autostradą zauważyłem, że za chwilę odpadnie nam boczne lusterko, a warto zaznaczyć, że tylna szyba była zasłonięte bagażami. Zatrzymaliśmy się, aby coś zadziałać. Okazało się, że nie mamy niczego, czym moglibyśmy przymocować owo lusterko. Po chwili jednak Michał zorientował się, że ma w kieszeni dwie gumowe opaski na rękę, które kupił w księgarni, gdyż ekspedientka nie miała jak wydać reszty. Po przeczytaniu napisu na opaskach od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy bezpieczni, bo prowadzi nas najlepszy Ojciec: „Jezu Ty się tym zajmij”. Dalsza część podróży przebiegała bez zakłóceń. Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się jednak, że samochód jest popsuty i gdyby silnik został wyłączony po drodze, nie ruszylibyśmy dalej. Wówczas zrozumieliśmy, dlaczego podczas tak długiej podróży nie mieliśmy ochoty się zatrzymać.

"Na spotkanie z Chrystusem możemy iść tylko w postawie otwartej ku braciom, w postawie miłości". Ks. Franciszek Blachnicki
    
Pierwsze dni oazy nie były dla mnie łatwe. Musiałem wciąż na bieżąco przygotowywać wprowadzenia do liturgii oraz krótkie katechezy dla dzieci. Nieustannie martwiłem się, czy robię to wystarczająco dobrze. Jednak trzeciego dnia nastąpił w moim sercu przełom i postanowiłem, że zamiast skupiać się na tym, czy robię coś dobrze, czy też nie, skoncentruję się bardziej na tym, aby uczynić dar dla oazowiczów z siebie samego, czyli z mojego czasu. Zawierzyłem Bogu ten czas i ludzi, i zaczęły się dziać piękne rzeczy. Kiedy bardziej otworzyłem się na ludzi, zacząłem doświadczać Bożej pomocy i opatrzności. Co więcej, sam zacząłem doświadczać miłości tak wielu ludzi przebywających wówczas na oazie rodzin. Pamiętam kilka bardzo głębokich rozmów, w których nie brakowało wzruszenia i odkrywania Bożego prowadzenia przez całe dotychczasowe życie. Dzielenie się sobą nawzajem rodzi miłość, ponieważ oddajemy bezinteresownie siebie takiego jakim jesteśmy, aby ten ktoś mógł zaczerpnąć z naszego doświadczenia i zobaczyć w tym miłość Boga, która prowadzi człowieka. Ta miłość sprawiła, że zbliżyłem się jeszcze bardziej do naszego Niebieskiego Ojca, a on zaczął otwierać mi oczy i ukazywać dobro jakie kryje się w każdym człowieku.

"Tylko prawdziwa miłość potrafi zaspokoić głód człowieka i tylko w takiej atmosferze człowiek może się rozwijać i być szczęśliwy". Ks. Franciszek Blachnicki
    
To, co najbardziej zmusiło mnie do refleksji, to świadectwo życia małżeństw. Przez 15 dni można naprawdę wiele dostrzec. Widziałem problemy, nieporozumienia oraz niesnaski małżeństw młodych, ale także już dojrzałych. Jednak niesamowicie piękne było to, że jeśli dochodziło gdzieś do takiej sytuacji (było ich naprawdę niewiele) to bardzo szybko zostawały one przezwyciężone przez wzajemną miłość i szacunek do siebie nawzajem. Miałem okazję zobaczyć święte małżeństwa: święte, bo kroczące razem, mimo trudu, zmęczenia, niekiedy zniechęcenia. To właśnie w Rycerce Górnej znalazłem się w świecie, który realizuje Boży plan przeznaczony dla każdego człowieka. Kiedy widzi się takie rodziny, gdzie dziecko karmi się miłością, wzajemną miłością ojca i matki, wówczas widzi się dobroć i miłość samego Boga. Na mnie osobiście zrobiła także wrażenie postawa ks. Dariusza, naszego oazowego moderatora, który nie wchodził nadto w życie rodzin, ale im towarzyszył i był z nimi bez przerwy 24/24h, niczym pogotowie duchowe oczekujące na zgłoszenie.

"Wypełnienie naszego powołania dokonuje się w wolności". Ks. Franciszek Blachnicki
    
Jednak oaza rodzin Domowego Kościoła w Rycerce Górnej to nie koniec mojej przygody z Domowym Kościołem w te wakacje. Po oazie przyjechałem do domu na jeden dzień, po czym musiałem przyjechać do seminarium, aby odbyć dyżur wakacyjny (formę praktyk w seminarium). W szóstym dniu odbywania dyżuru otrzymałem telefon od Uli Więcek, którą poznałem na Oazie w Rycerce Górnej. Ula zadzwoniła z prośbą - dość nietypową - abym następnego dnia pojechał na Oazę, tym razem III stopnia, do Nysy, gdyż brakuje osób w diakonii dziecięcej. W tym czasie akurat byłem blisko kościoła. Pomyślałem, że muszę to przemyśleć i taką także dałem odpowiedź. Przed Najświętszym Sakramentem postanowiłem, że jeśli tylko zgodzi się ksiądz Wicerektor to udam się na Oazę. Jeszcze tego samego dnia miałem kupiony bilet, a następnego dnia rano wyjeżdżałem do Nysy.

"Tylko ci, którzy posiadają w sobie nowe życie, mogą być narzędziem jego przekazywania innym". Ks. Franciszek Blachnicki
  
Dzięki mojej praktyce wakacyjnej poznałem jeszcze głębiej rzeczywiście żywy Kościół i zapragnąłem na nowo nowego życia w Chrystusie. Oaza rodzin Domowego Kościoła ukazała mi piękno życia we wspólnocie, rodzinie, seminarium, kapłaństwie i oczywiście …wieczności.

kl. Adrian Figurski
GALERIA ZDJĘĆ
Liturgia na dziś »
Zobacz »




© 2016-2017 Wykonanie Marcin Koźliński / Toruń / SYSPiR CMS
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies