Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Toruńskiej im. bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego

Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Toruńskiej

im. bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego

»   Ewangelizacja Nadmorska 2016

2016-09-06
W dniach 19-28 sierpnia odbyła się ewangelizacja nadmorska, którą poprzedziły parodniowe rekolekcje. Ewangelizacja ta jest ósmym tego typu wydarzeniem dziejącym się co roku w okresie lipca. W tym roku z uwagi na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie przesunięto ewangelizację na sierpień.

Należałoby zacząć od tego, że dla nowego uczestnika tej formy spędzenia czasu w wakacje założenia są dość nietypowe. Jadąc na ewangelizację nie mieliśmy brać ze sobą żadnych pieniędzy, oprócz tych na bilet. Nie mieliśmy brać też nic do jedzenia, a jedyne co mieliśmy wziąć to minimalne zaopatrzenie ubraniowe tj. dwie koszulki, spodenki, bieliznę na przebranie, parę butów i chyba to wszystko. Podsumowując, wszystko to miało zmieścić się w plecaku podręcznym. Dla mnie cały ten pomysł był nie mało szalony, ponieważ nie byłem jeszcze na tego typu rekolekcjach, a pakowanie się, a właściwie rozpakowywanie się z tego czego już było za dużo, a także odrzucenie skrupulatnego planu podróży nie było łatwe.

Wraz z bratem z trzeciego kursu dotarliśmy w trakcie na ewangelizację. Dołączyliśmy do grupy liczącej około pięćdziesiąt osób, której przewodniczył ksiądz, w której byli już dwaj bracia z naszego kursu. Zaczęło się od tego, że znalazł się autobus, który zawiózł nas bezpośrednio z Torunia do Darłówka – punktu na trasie, przez który w ten dzień miała przechodzić grupa ewangelizacyjna. Plan każdego dnia był podobny i wyglądał następująco. Dzień rozpoczynaliśmy godzinną adoracją przed Panem w kościele parafialnym. Po tym Pan Jezus nie był chowany do tabernakulum, lecz był adorowany przez osoby na zmianę. Reszta grupy szła dalej na wspólne spotkanie, na którym dzieliliśmy się wydarzeniami z dnia poprzedniego, jak Pan Bóg działał w tym czasie. Było to doświadczenie bardzo budujące dla siebie nawzajem, szczególnie w chwilach kryzysu.

Dalej wychodziliśmy na ewangelizację. Najczęściej wyglądało to tak, że szliśmy brzegiem morskim, śpiewaliśmy i tańczyliśmy dla Pana, po czym zatrzymywaliśmy się w stłoczonym miejscu. Parę osób odgrywało pantomimę, a następnie ktoś mówił świadectwo, jak Pan Bóg przemienił jego życie. Były to bardzo poruszające momenty, które widząc po twarzach, dotykały serc słuchaczy. Jednocześnie była to dla mnie odpowiedź skąd powstała taka grupa prawdziwie Bożych ludzi. Po świadectwie był czas, kiedy część z nas wychodziła do ludzi z medalikami Matki Bożej, aby każdy kto chciał, mógł się Jej zawierzyć. Był to czas, w którym przekonałem się, że ta ofiara uczestników ewangelizacji: prostota życia i zdanie się na Bożą Opatrzność we wszystkich sferach życiowych, przynosi owoce. Owszem, było wiele trudnych rozmów. Niektórzy nie chcieli rozmawiać, niektórzy się pod nosem uśmiechali, inni ganili nas, że im przeszkadzamy w wypoczynku i mówili że to nie to miejsce, ale myślę że i tak to wszystko pozostawiło ślad. A było wiele osób, które cieszyły się z naszej obecności, powierzały się z radością Matce Bożej. Często także na prośbę modliliśmy się wspólnie w jakiejś intencji. Widać było przemiany jakich Pan Bóg dokonywał w ludzkich sercach, czego wyrazem była duża frekwencja na wieczornych Mszach Świętych i uwielbieniach z modlitwą wstawienniczą. Jeszcze bardziej namacalnym i trudno podważalnym świadectwem działania Opatrzności Bożej były nasze posiłki i noclegi.

W jednej parafii zatrzymywaliśmy się przez 1-2 dni. Nie mieliśmy zaplanowanych noclegów, ani posiłków. Po prostu się o nie modliliśmy. Po wieczornej Mszy Świętej, w czasie modlitwy uwielbienia, ksiądz zwracał się z prośbą o przenocowanie 50 osób. Z perspektywy czasu brzmi to zabawnie, choć w obecnej sytuacji takie nie było. A jednak znajdowali się ludzie wielkoduszni, którzy przenocowali nas i to nie na dywanie, choć o więcej nie prosiliśmy, ale w warunkach hotelowych. Ludzie przyjmowali nas na nocleg w mniejszych grupkach i zwykle odbywało się to w takiej zależności, że ci co najdłużej nie mieli noclegu, ustępując miejsca innym, dostawali najlepsze warunki.

Podobnie z posiłkami, nie było takiej sytuacji, że ktoś był głodny. Wszystkim się dzieliliśmy i wszystko o co się modliliśmy po prostu z czasem się pojawiało. Jeśli czegoś brakowało to grupka z nas chodziła żebrać po sklepach i restauracjach dla całej grupy. Myślę, że to wszystko dobrze podsumowują słowa księdza z homilii w jednej parafii: ,, Pan Bóg bardzo często daje na styk, a nie na zaś. ‘’ Idąc dalej za tym co Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny, to tym narzędziem wypraszania łask jest ufność, dziecięca ufność wobec Pana Boga.

Uważam, że do tej pory były to najbardziej wartościowe dla mnie rekolekcje. Co nie znaczy, że były one łatwe i przyjemne, ponieważ dla mnie osobiście było w nich tyle radości, co kryzysów, ale z pewnością był to czas oczyszczenia i pogłębienia relacji z Panem Bogiem i bardzo często stanięcia wobec Niego w prawdzie własnej samo-niewystarczalności. Inaczej jest mówić o Opatrzności Bożej, w wygodnym fotelu, przy ciepłym posiłku, omawiając zaufanie Abrahama w czasie jego próby, a inaczej zaufać Mu we własnym życiu, zdać się na Jego Opatrzność. Myślę, że zbierając doświadczenia prowadzenia i formowania przez Pana Boga wszystkich uczestników nadmorskiej ewangelizacji można by złożyć obszerną książkę. Od ludzkiej strony, ewangelizacja nadmorska to dla mnie najlepsze wakacje nad morzem.

 

kl. Jan Melzacki, kurs III

Liturgia na dziś »
Zobacz »




© 2016-2017 Wykonanie Marcin Koźliński / Toruń / SYSPiR CMS
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies